czwartek, 7 lutego 2008

Officina ferraria, abo huta i warstat z kuź niami szlachetnego dzieła żelaznego I ALCHEMICY Z KOPALNI

Officina ferraria, abo huta i warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego
fragment opisujący bogactwa naturalne Śląska Walenty Roździeński
....Wielkie użytki ziemne miejscy niektóremi
Z łaski swojej Pan Bóg dał tej to szląskiej ziemi
Ma rudę taką, z której tak dobrze działają
Żelaza, że mu równia w Europie nie mają.
Jest srebrnego kruszca dość, jest też i miedziany,
Który w Gorach Ryfejskich bywa najdowany
Niedaleko Boberu rzeki, u starego
Miasteczka Kupherbergu, tak z miedzi znanego.
Są kruszce i w niektórych rzekach piaski złote
I kamienie najdują drogie rozmaite:
Safiry, dyjamenty nad miarę ozdobne
We wszem kształcie i glancu indyjskim podobne.
Jaspidy w Irzkienberku między Sudetami
Osobliwe najdują z różnymi farbami,
Hyjacynty, rubiny w Izerze najdują
I w tych zrzodłach, co piasek złoty z nich wyjmują.
W Hirzbrunnie, w Kupherbergu i u Elbowego
Zrzodła biorą magnesy od czasu dawnego,
Pod Gryfibergą perły śliczne z rzeki Kwisy
Wyjmują, jak grochowe ziarna tymi czasy.
Granaty, błyskające z czyrwona kamyki,
Najdują w Izerwige u Izera rzeki
I w potokach sudeckich, a przy wielkiej gorze
Ryzenbergu ametyst wyborny się bierze.

Mało brakowało, a nie wiedzielibyśmy dzisiaj nic o dziele Roździeńskiego. Jedyny zachowany do współczesnych czasów egzemplarz "Officina ferraria" odkryto dopiero w 1926 roku. Wśród ksiąg należących do siedemnastowiecznego bibliofila, Jana Kazimierza Grabskiego, które ten w testamencie przekazał Bibliotece Kapituły Gnieźnieńskiej, poemat Roździeńskiego odnalazł ksiądz Leon Formanowicz.
Niecałe sto lat po ogłoszeniu Ordunku..., około 1612 r., „polski hutnik ze Śląska” Walenty zwany Roździeńskim, „syn Jakuba Bruska, właściciela karczmy w Roździeniu, i matki ze starego kuźniczego rodu Boguckich, właścicielki kuźnicy roździeńskiej” w pięknie ilustrowanym poemacie „Officina Ferraria abo Huta y Warstat z Kuźniami szlachetnego dzieła Zelaznego”[3], dedykowanym właścicielowi Koszęcina, Andrzejowi Kochcickiemu, wydanym w drukarni Szymona Kempiniego w Krakowie, opisał – z głębią „praktycznego doświadczenia w ówczesnym zawodzie hutniczym”, wynikającą „z wieloletniego czynnego udziału (...) w pracy wytwórczej, w organizacji pracy górniczo-hutniczej, w problemach surowcowych i konstrukcyjnych” – trud górników i kuźników śląskich.
Odkrycie ogłosił w opracowaniu "Biblioteki gnieźnieńskie i pomorskie", zaś sam poemat wydano - w niepełnej postaci - w 1933 roku. Od tego czasu dzieło zaczęło fascynować wielu badaczy literatury. Należał do nich bez wątpienia profesor Roman Pollak, który w 1936 roku doprowadził do pełnego wydania "Officiny".
Studia nad poematem Roździeńskiego prowadzili Seweryn Respond, Jan Zaręba i Mieczysław Radwan. W latach wojny Niemka, Emma Haertel, opublikowała pracę o związkach dzieła Roździeńskiego z niemiecką kulturą techniczną.
W 1976 roku Cyryl Stanley Smith z Massachussetts Institute of Technology z amerykańskiego Cambridge zainteresował poematem swoich uczelnianych kolegów zajmujących się historią metalurgii. Tak doszło do przetłumaczenia "Officina ferraria" na język angielski. Dziś Walenty Roździeński ma na Górnym Śląsku ulice swojego imienia i miejsce w gwarkowskim pochodzie, napisano kilkadziesiąt opracowań naukowych na temat jego poematu, podjęto też badania nad życiem śląskiego poety.
Charakteryzował ówczesne warunki pracy następująco:
„(...) tak barzo kuję
Twardą skałę, aż mi pot z czoła występuje. (...)
Więc się w tym (grzebiąc ziemię) nadzieją sprawuję,
Podobieństwam wietrunki pilnie upatruję.
Twardy kamień przebiwszy z szkodą zdrowia swego,
Wpuszczam się aż pod ziemię do spodku samego.
Jednak mię w tym nadzieja często oszukiwa,
Bo tam kruszec nie wszędy, kędy kopam, bywa.
Zaczym nakład z robotą wiele razów tracę (...)”.
Czym groziło owo „wpuszczanie się aż pod ziemię”, zwłaszcza gdy Skarbnik-Szarlej się zdenerwował, nietrudno sobie wyobrazić:
„Rozkazał wszystkim z trzaskiem, ktorzy w gorze,
By na wierzch uciekali, bo woda jak morze
Prędko gory zaleje. I tak zaraz wstała
Woda wielka, jako rzekł, a gory zalała...”
Wiemy także, że razem z bratem prowadził odziedziczoną po ojcu kuźnię. Prawdopodobnie poemat hutniczy zawdzięczamy zresztą plajcie tego "warstatu". Zrujnowany Walenty znalazł się w więzieniu, z którego wyciągnął go możny właściciel Lublińca i koszęcińskich kuźni - Andrzej Kochcicki. Prawdopodobnie pod wpływem lektur z bogatej biblioteki na lublinieckim dworze Roździeński zaczął pisać poemat. "Officina ferraria" - pisana prawdopodobnie w latach 1602 - 1608 - rozpoczyna się zresztą od pochwały "Czapli" - herbu rodziny Kochcickich, której autor winien był wdzięczność.
Z zapisów Kościoła Mariackiego w Krakowie wynika, że Walenty Roździeński pojął tam za żonę Annę. Dokumenty krakowskiej Kurii Metropolitalnej mówią z kolei, że dłuższy czas mieszkał w Koziegłowach (Księstwo Siewierskie). Uniwersytet Jagielloński ma pochodzącą z 1626 roku listę nowych studentów, na których figuruje syn Walentego Roździeńskiego. Niewiele tu faktów pewnych, nawet datę śmierci pisarza określa się przedziałem 1640 - 1642.
Wiele jest za to miejsc związanych z Roździeńskim: Roździeń w którym się wychowywał, Lubliniec, Bytom, Kraków, Siewierz... I Tarnowskie Góry, gdzie co roku, na "Gwarkach" pojawia się skromnie wyglądający jegomość, mocno ściskający w rękach księgę z napisem "Officina ferraria".
Lecz dopiero na ten czas, gdy las wyrąbali
Na tym miejscu, a miasto byli zbudowali
Przed tym prawie Blaszynem - bydła straconego
Szukając rzeczony Rybka dnia jednego
Natrafił pod wykrotą kruszec, który było
Korznie z sobą na wierzch ziemię wytargało.
(...)
Na ten czas tam jeno trzy liche domki były
A druhy tak leda gdzie pod drzewem mieszkali
W budach darniem pokrytych, wszakoż nic nie dbali
O rozkoszne mieszkanie, kiedy kruszec mieli.
Zatym książę rozkazał, aby wysiekano
On las, a na tym miejscu miasto zbudowano.
A stąd ludzie - zszedłszy się zewsząd - w krótkiej chwili
Robiąc kruszce, niemałe miasto zbudowali.
Któremu od Tarnowic zaraz dali imię
Tarnowskie Góry (...)
I WSPÓLCZESNY TEATR
KATOWICE: Misterium teatralno - muzyczne
Alchemicy z kopalni
Projekt przechodził wiele przemian, więc wspomnę jak do niego doszło. W 1997 roku podczas naszej rozmowy z Henrykiem Wańkiem pojawiła się myśl stworzenia "widowiska alchemicznego" a jednocześnie "śląskiego", w jakiś sposób osadzonego w realiach śląskich. Od samego początku ustalony był udział w projekcie M. Litwińskiego, ze względów oczywistych, zarówno muzycznych jak i hermetycznych. Pomysł spektaklu wiąże się z poematem Walentego Roździeńskiego Officina Ferraria abo huta y warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego. Utwór wydany w Krakowie w 1612 roku opisuje wczesne hutnictwo i górnictwo głównie na Śląsku. Poemat jest utworem bezprecedensowym, właściwie jedynym tego rodzaju zabytkiem w skali światowej. Jednak jego warstwa duchowa nie została pogłębiona, nie to zresztą było zamiarem autora, który po prostu chciał o lekceważonej dotąd pracy górników i kuźników opowiedzieć w sposób godny, z szacunkiem i uznaniem.
Zamierzyliśmy więc skojarzenie materii wymienionego poematu z tradycją hermetyczną, nam bliską. Tradycja ta, bardzo stara, przedchrześcijańska, wywodzi się z Mezopotamii i Egiptu i płynie przez Pitagorasa, Appoloniusza z Tiany, średniowiecznych i nowożytnych alchemistów i mistyków, jak Jakob Boehme na przykład lub do pewnego stopnia Angelus Silesius. Ten nurt ma niewątpliwe powiązania z Kabałą, Gnozą ale także z Tantrą i Taoizmem. To wielka duchowa tradycja nieodmiennie zajmująca się rozwojem człowieka nie poprzez nakładanie nowych uprzęży lecz przez nakłanianie do otwarcia oczu i poszukiwania duchowej wolności.
Zatem przesłanie tego spektaklu mogłoby być następujące: "Poznaj samego siebie, zobacz swoje mityczne i kosmiczne, swoje duchowe i osobiste uwarunkowania. Spójrz na swoją pracę, swoje wysiłki i na ich rezultaty. Dostrzeż co ci przeszkadza i naucz się cieszyć życiem. Ty sama czy ty sam jesteś kuźnikiem swego losu. Od twojej intencji zależy jaki on jest i jaki będzie. Przynajmniej w takiej mierze, w jakiej sobie powierzyłeś jego kształtowanie".
Jest to przesłanie nie tylko dla każdego z nas, ale także przesłanie dla Śląska. Praca górnika i hutnika odchodzi w przeszłość. Zamykane są kopalnie i huty. Śląsk co prawda staje się czystszy, jednak część dotychczas ukształtowanej tkanki obumiera. To oczywiste, że związany jest z tym ból. Jednak pogrążenie w poczuciu dziejowej niesprawiedliwości niczego nie zmieni. Nie sposób zatrzymać biegu rzeki. Raczej, trzeba nam dzisiaj refleksji nad sytuacją, inwencji i fantazji aby ją zmienić w sposób dla społeczności korzystny. Od nas zależy jak spożytkujemy czas zmian. Co stworzymy w zamian etosu mrówczej, czarnej roboty? Czy Śląsk potrafi wybić się ku inwencji, ku kulturze otwierającej na świat i przyszłość, czy też będzie grzęznąć w żalu nad utraconym znaczeniem?
Powtarzamy więc za Angelusem Silesiusem "Czego pragniesz już wprzódy jest w tobie". INTENCJA JEST KLUCZEM.
Andrzej Urbanowicz w wigilię nocy Walpurgi, 2003
KATOWICE: Misterium teatralno - muzyczne
Alchemicy z kopalni
OFFICINA FERRARI A ABO ... noty do pracy na spektaklem 7-11 maja 2003 Postacie w kolejności pojawiania się na scenie:
WALENTY ROZDZIEŃSKI (Antoni Gryzik): Formalny protagonista. Obecny i nieobecny. Można potraktować widowisko jako projekcję lub wizję umysłu Roździeńskiego, jeśliby wyobrazić sobie, że spogląda na nas ze swoich zaświatów. Istotne jest, że WR w zasadzie nie wchodzi w bezpośrednie relacje z pozostałymi performerami. Jego obecność jest jednak jakby zewnętrzną klamrą spinającą cały spektakl. W warstwie dźwiękowo słownej jest z początku narracyjny, jednak ta narracja może falami ulegać zniekształceniom, może stawać się swego rodzaju tłem, szmerem, szumem aby znów po jakiś czasie wrócić na chwilę do narracji.

ARIADNA (Saba Krasoczko): A. Jako Psyche, jako uosobienie psychicznej intencji jest postacią otwierającą, inicjującą widowisko. Jej działania generują działania performerów. W kilku kluczowych częściach spektaklu śpiewa w duecie z AE.
ALTER EGO W. R. (Mieczysław Litwiński): Jest uosobieniem orfickiego barda lub ujmując to współcześniej - artysty. Jest jakby fantazją, śpiewem wnętrza WR. Choć traktowanie go jako alter ego WR jest umowne, to właśnie on nadaje ze sceny rytm spektaklowi, w dużym stopniu nim kieruje poprzez działania dźwiękowe a także ruchowe. Śpiewa w duecie z A.
***
BARBURKA (Ania Duda) : w znacznym stopniu mityczna postać św. Barbary jest aspektem Bogini Ziemi. Wyraz tej postaci kształtowany jest w bezpośredniej relacji - zarówno w sensie duchowym jak i wizualnym - z twórczością Erwina Sówki, który w swojej osobie i dziele łączy pracę górniczą z jej stroną mityczną i mistyczną. Zatem Barburka jest postacią przybywającą do nas z praczasu. Metaforą tego jest odwijanie B. Z płóciennej taśmy, jaką spowijane były egipskie mumie. W ten sposób -symbolicznie - "odwijamy czas", powracamy do czasu illo tempore który się uobecnia właśnie jako Barburka, patronka śląskiej ziemi i pracy górniczej. B. - podobnie jak u Sówki -jest majestatyczna jak i pełna seksu.

ALCHEMISTA (Marek Przybyła) - to postać maga, kapłana, artysty. Pozostaje jakby na uboczu głównego nurtu życia, jednak swoją działalnością w istotny sposób nań wpływa. Podobnie jak alchemia, która jest prawdziwą matką współczesnej nauki. Na scenie AL. kreśli diagramy będące w relacji do struktury spektaklu, na swój sposób komentuje przesłanie widowiska.
PLANETY (Zespół performerów - nazwiska w kolejności alfabetycznej) : odwołujemy się tutaj do odwiecznych wyobrażeń tradycyjnych siedmiu Planet, które nawet dzisiaj - poprzez przepowiednie i charakterystyki astrologiczne - są obecne we współczesnym życiu. Te planety, jeszcze kilka wieków temu były utożsamiane również z najbardziej znanymi metalami: Słońce - złoto, Księżyc - srebro, Jowisz - cynk, Saturn - ołów, Wenus - miedź, Mars - żelazo, Merkury - merkuriusz czyli rtęć. Akcentujemy ten hermetyczny świat metali ponieważ właśnie Śląsk był i jest nadal sceną dla produkcji tych jakże ważnych dla cywilizacji elementów. Jednocześnie każdy z tych Metali/Planet ma swoje bardzo określone charakterystyki psychologiczne. W rozumieniu tego każdy z performerów kształtuje własny, niepowtarzalny wyraz kreowanej przez siebie Planety a z drugiej strony - oczywiście - działa wspólnie. Planety tutaj to zespół taneczno-procesyjny napełniający spektakl żywym, pulsującym ruchem. Owe Planety, będące przecież metaforami różnych ludzkich kondycji, w spektaklu grają również role nas, zwykłych ludzi, splecionych z przeżywanym przez nas życiem.
MOJRY (trzy kobiety): Mityczne boginie losu i przeznaczenia: Kloto - Prządka nici żywota, Lachesis -Udzielająca, ta która tej nici strzeże i Atropos - Nieodwracalna, która tę nić przecina. Nasze Mojry to trzy Sprzątaczki. Zaopatrzone w szczotki, miotły i ścierki. Rozgadane. Sprawne. Czyszczą dokładnie. Zdecydowane. Nie certolą się. Działają z pewnego rodzaju obojętnością ale i obcesowo. Gdy wchodzą, wszyscy czują, że to mocna grupa. Budzący respekt poważny zespół. Zależnie od potrzeby działają razem lub osobno. Gdy są w akcji - kontrolują scenę. Zmieniają i porządkują. Zamiatają i czyszczą ścierkami. Rozstawiają performerów po kątach.
Tutaj Mojry to także metafora kataklizmów nawiedzających śląską ziemię - wojen, zmian państwowości, zmian struktury zarówno ekologicznej jak ekonomicznej, tych przemian a nierzadko nieszczęść, jakich ziemia ta doświadcza. Mojry to dakinie karmy. Nie przybyły tutaj aby nam dokuczyć lecz by pomóc nam w znalezieniu kształtu właściwej drogi.
Przedstawione zostały elementy widowiska. Projekt przechodził wiele przemian, więc wspomnę jak do niego doszło. W 1997 roku podczas naszej rozmowy z Henrykiem Wańkiem pojawiła się myśl stworzenia "widowiska alchemicznego" a jednocześnie "śląskiego", w jakiś sposób osadzonego w realiach śląskich. Od samego początku ustalony był udział w projekcie M. Litwińskiego, ze względów oczywistych, zarówno muzycznych jak i hermetycznych. Pomysł spektaklu wiąże się z poematem Walentego Roździeńskiego Officina Ferraria abo huta y warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego. Utwór wydany w Krakowie w 1612 roku opisuje wczesne hutnictwo i górnictwo głównie na Śląsku. Poemat jest utworem bezprecedensowym, właściwie jedynym tego rodzaju zabytkiem w skali światowej. Jednak jego warstwa duchowa nie została pogłębiona, nie to zresztą było zamiarem autora, który po prostu chciał o lekceważonej dotąd pracy górników i kuźników opowiedzieć w sposób godny, z szacunkiem i uznaniem.

Zamierzyliśmy więc skojarzenie materii wymienionego poematu z tradycją hermetyczną, nam bliską. Tradycja ta, bardzo stara, przedchrześcijańska, wywodzi się z Mezopotamii i Egiptu i płynie przez Pitagorasa, Appoloniusza z Tiany, średniowiecznych i nowożytnych alchemistów i mistyków, jak Jakob Boehme na przykład lub do pewnego stopnia Angelus Silesius. Ten nurt ma niewątpliwe powiązania z Kabałą, Gnozą ale także z Tantrą i Taoizmem. To wielka duchowa tradycja nieodmiennie zajmująca się rozwojem człowieka nie poprzez nakładanie nowych uprzęży lecz przez nakłanianie do otwarcia oczu i poszukiwania duchowej wolności.
Zatem przesłanie tego spektaklu mogłoby być następujące: "Poznaj samego siebie, zobacz swoje mityczne i kosmiczne, swoje duchowe i osobiste uwarunkowania. Spójrz na swoją pracę, swoje wysiłki i na ich rezultaty. Dostrzeż co ci przeszkadza i naucz się cieszyć życiem. Ty sama czy ty sam jesteś kuźnikiem swego losu. Od twojej intencji zależy jaki on jest i jaki będzie. Przynajmniej w takiej mierze, w jakiej sobie powierzyłeś jego kształtowanie."
Jest to przesłanie nie tylko dla każdego z nas, ale także przesłanie dla Śląska. Praca górnika i hutnika odchodzi w przeszłość. Zamykane są kopalnie i huty. Śląsk co prawda staje się czystszy, jednak część dotychczas ukształtowanej tkanki obumiera. To oczywiste, że związany jest z tym ból. Jednak pogrążenie w poczuciu dziejowej niesprawiedliwości niczego nie zmieni. Nie sposób zatrzymać biegu rzeki. Raczej, trzeba nam dzisiaj refleksji nad sytuacją, inwencji i fantazji aby ją zmienić w sposób dla społeczności korzystny. Od nas zależy jak spożytkujemy czas zmian. Co stworzymy w zamian etosu mrówczej, czarnej roboty? Czy Śląsk potrafi wybić się ku inwencji, ku kulturze otwierającej na świat i przyszłość, czy też będzie grzęznąć w żalu nad utraconym znaczeniem?

Powtarzamy więc za Angelusem Silesiusem "Czego pragniesz już wprzódy jest w tobie". INTENCJA JEST KLUCZEM.
POSTACIE WIDOWISKA
WALENTY ROŹDZIEŃSKI (Antoni Gryzik) Formalny protagonista. Obecny i nieobecny. Można potraktować widowisko jako projekcję lub wizję jego umysłu, jeśli wyobrazimy sobie, że spogląda ze swoich zaświatów.
ARIADNA (Saba Krasoczko) Księżniczka Ariadna, małżonka Dionizosa, jako Psyche, uosobienie psychicznej intencji, otwiera, inicjuje widowisko. Śpiewa w duecie SOL ET LUNA.
ALTER EGO WALENTEGO ROŹDZIEŃSKIEGO (Mieczysław Litwiński) Jest uosobieniem orfickiego barda, dziś powiemy, artysty. Jest jakby fantazją wnętrza protagonisty. Śpiewa w duecie SOL ET LUNA.

BARBURKA (Anna Duda) Mityczna postać świętej Barbary jest aspektem Bogini Ziemi. Wyraz tej postaci kształtowany jest w bezpośredniej relacji - zarówno w sensie duchowym jak i wizualnym - z twórczością Erwina Sówki, który w swojej osobie i dziele łączy pracę górniczą z jej stroną mityczną i mistyczną. Zatem Barburka jest postacią przybywającą do nas z praczasu. W jej "odwijaniu" odwijany jest czas.

ALCHEMISTA (Marek Przybyła) Pozostaje jakby na uboczu głównego nurtu życia, jednak swoją działalnością nań wpływa. Formuje diagramy odnoszące się do spektaklu.
PLANETY (Magdalena Kozłowska, Łukasz Krzywoń, Jacek Leginowicz, Mirosław Misiura, Bożena Pędziwiatr, Leszek Ptaszyński, Zenon Rochowski, Aldo Vargas-Tetmajer)
Nawiązanie do odwiecznych wyobrażeń tradycyjnych siedmiu Planet, które nawet dzisiaj - poprzez przepowiednie i charakterystyki astrologiczne - są dobrze obecne we współczesnym życiu. Te Planety, jeszcze kilka wieków temu były powszechnie utożsamiane z najbardziej znanymi metalami: Słońce - złoto, Księżyc - srebro, Jowisz - cynk, Saturn - ołów, Wenus -miedź, Mars - żelazo, Merkury - merkuriusz czyli rtęć. Akcentujemy ten hermetyczny świat metali także iż tego względu, iż Śląsk był i jest nadal sceną dla produkcji tych jakże ważnych dla cywilizacji elementów.
Planety, będące przecież metaforami różnych ludzkich kondycji, grają również role nas, zwykłych łudzi, splecionych z przeżywanym przez nas życiem.
MOJRY (Agata Krupa, Anna Skomra, Anna Stefanik) Mityczne boginie losu i przeznaczenia: Kloto - Prządka nici żywota, Lachesis - Udzielająca, ta która tej nici strzeże i Atropos - Nieodwracalna, która tę nic przecina. Nasze Mojry to Trzy Sprzątaczki, a także metafora kataklizmów nawiedzających śląską ziemię, wojen, zmian państwowości, zmian struktury zarówno ekologicznej jak ekonomicznej, tych przemian a nierzadko nieszczęść jakich ta ziemia doświadcza. Lecz Mojry to dakinie karmy. Nie przybyły aby nam dokuczać, raczej pomóc w znalezieniu właściwej drogi.
management: Zbigniew Górnicki
Antoni Gryzik wcielił się w postać Walentego Roździeńskiego w wersji alchemicznej.
Choć Śląsk nie jest postrzegany jako mistyczna kraina, powstające tu projekty artystyczne wydają się świadczyć o czymś innym. W Katowicach powstaje bowiem śląskie widowisko alchemiczne. Projekt zatytułowany "Officina ferraria abo...?" jest pomysłem Henryka Wańka, Andrzeja Urbanowicza i Mieczysława Litwińskiego. Sześć lat temu Urbanowicz z Wańkiem postanowili stworzyć widowisko alchemiczne, które byłoby zarazem związane ze Śląskiem. W projekcie wykorzystano poemat: "Officina ferraria abo huta y warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego" Walentego Roździeńskiego. unikatowe w skali światowej dzieło z 1612 roku, opowiadające o hutnictwie i górnictwie na Śląsku. Utwór Roździeńskiego rzecz jasna nie przenika w duchową sferę, opisuje ciężką pracę górników i hutników. Warstwę duchową pogłębili realizatorzy, wykorzystując tradycje - od przedchrześcijańskiej, poprzez średniowiecznych mistyków i alchemików, aż po gnozę, tantrę i taoizm. W ponadgodzinnym misterium pojawia się m.in. sam Walenty Roździeński. Jego głos jest przewodnikiem po świecie stworzonym przez artystów. W rolę Roździeńskiego wcielił się Antoni Gryzik. W spektaklu obok aktorów z amatorskiej grupy Oneiron 3 biorą udział również członkowie duetu muzycznego Sol Et Luna - Mieczysław Litwiński i Saba Krasoczko. Dzięki ich udziałowi w przedsięwzięciu bardzo ważna staje się muzyka. Znakomicie opracowane utwory nabierają cech prawdziwych magicznych zaklęć. Obok mistycznego przesłania w spektaklu niezwykle istotna jest również jego współczesna intencja. Ze Śląska coraz częściej znika przemysł. - Prócz żalu za odchodzącym w przeszłość wizerunkiem Śląska potrzebna jest odrobina fantazji, by temu, co przemija, nadać nowe znaczenie - mówi Andrzej Urbanowicz. Pierwszy pokaz nowego widowiska odbył się w niedzielę w katowickim teatrze Korez. Nie jest to jeszcze ostateczna jego wersja. Oficjalna premiera spektaklu zaplanowana jest na jesień.
MARCIN MOŃK

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jestem śląskim historykiem pracy i jej ochrony, ale kiedyś, w latach osiemdziesiątych razem z Tadkiem Ogrodowczykiem, założyłem w chorzowskim MDK, teatr "Korez". Właśnie wróciłem z rehabilitacji kręgosłupa w szpitalu w Kochcicach za Lublińcem. Tam podczas ćwiczeń na "sali gimnastycznej", która jest dawną biblioteką Pałacu Ballestrema, w którym mieści się szpital, na widok piętrzących się pod sufit w przeszklonych regałach książek, kręcąc na rowerze treningowym, uświadomiłem sobie, że gdzieś w tym miejscu narodziła się Biblioteka rodu Kochcickich, z której korzystał pisząc "Officina..." mistrz Walenty. Ta myśl stała się impulsem do poszukiwań informacji historycznych o losach tej biblioteki. Jednocześnie jednak po występie solistów zespołu "Śląsk" dla kuracjuszy, zacząłem się zastanawiać, czy piękna sala biała, dziś kawiarniana, tego szpitala/pałacu nie była by najlepszym miejscem, aby wśród ludzi z różnych stron Śląska i Polski przypominać w formie artystycznej, scenicznej poemat Walentego Roździeńskiego. Próbowałem tym zainteresować lokalna bibliotekę publiczną, ale chyba nie wypali... Natomiast to, co czytam na tym blogu, obudziło moją nadzieję, że może jednak się da? Czy projekt spektaklu "Officina ferraria..." jest jeszcze rozwijany? Czy można go zobaczyć i pogadać o jego ewentualnych okresowych prezentacjach w Kochcicach? Proszę o odpowiedź i zapraszam na mojego bloga historyczego "Tropy": romaquil.blog.onet.pl
Z poważaniem - Roman Adler